Dieta ketogeniczna a zdrowie. Badania dr Natalii Drabińskiej

Wzrost popularności diety ketogenicznej nie idzie w parze z naukową wiedzą na temat bezpieczeństwa jej stosowania – wskazuje dr Natalia Drabińska z Instytutu Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności PAN w Olsztynie, która bada wpływ diety ketogenicznej na metabolizm, stan zapalny, wybrane parametry odżywienia oraz stres oksydacyjny u kobiet z nadwagą i otyłością.

Dieta ketogeniczna to dieta o dużej zawartości tłuszczu i niskiej zawartości węglowodanów, polegająca na wprowadzeniu organizmu w stan ketozy. – Jest to dość wymagająca dieta, która jednak daje szybkie efekty i pozwala pozbyć się niechcianych kilogramów w krótkim czasie. To dlatego w ostatnich latach stała się tak modna i popularna – podkreśla dr Natalia Drabińska z Zakładu Chemii i Biodynamiki Żywności IRZiBŻ PAN w Olsztynie.

Nie oznacza to jednak, że dieta ketogeniczna jest dobrze poznana naukowo; wciąż wiele informacji publikowanych w internecie o wpływie tej diety na ludzki organizm nie ma potwierdzenia w badaniach naukowych. – Dostępna literatura naukowa wskazuje wprawdzie, że stosowanie diety ketogenicznej może być korzystne w redukcji masy ciała, brakuje jednak kompleksowych badań gwarantujących bezpieczeństwo jej stosowania – dodaje.

Chcąc wypełnić tę lukę, naukowczyni w ramach projektu finansowanego z NCN, sprawdza, jak dieta ketogeniczna wpływa na metabolizm, stan zapalny, wybrane parametry odżywienia oraz stres oksydacyjny u kobiet z nadwagą i otyłością.

Pierwszą z badanych zależności jest wpływ diety ketogenicznej na metabolizm, czyli ogół procesów biochemicznych zachodzących w organizmie, przetwarzających energię składników odżywczych z jedzenia.

Kolejnym krokiem będzie zbadanie wpływu diety ketogenicznej na stan zapalny – czy i jak może ona np. go zmniejszać.  

We wpływie diety ketogenicznej na wybrane parametry odżywiania naukowczyni zbada poziom witamin rozpuszczalnych w tłuszczu, czyli witamin A, D, E i K; określi profil aminokwasów oraz profil kwasów tłuszczowych.

Z kolei wpływ diety ketogenicznej na stres oksydacyjny zostanie określony na podstawie poziomu aktywności przeciwutleniającej – tego, co z diety ją podwyższa i jak organizm na to reaguje; poziomu enzymów zaangażowanych w neutralizację wolnych rodników oraz poziomu produktów peroksydacji lipidów i kwasów nukleinowych. – Moje wcześniejsze badania na zwierzętach pokazały, że dieta ketogeniczna, nawet w dość ekstremalnej formie, nie wywoływała stresu oksydacyjnego, a wręcz go obniżyła – mówi badaczka.

– Wykonaliśmy już większość badań i rozpoczęliśmy analizę ich wyników. Dzięki nim odpowiemy na pytania zadawane przez wiele osób borykających się z otyłością i nadwagą, zastanawiających się, czy dieta ketogeniczna jest bezpiecznym i skutecznym sposobem walki z nadmiernymi kilogramami – podkreśla Natalia Drabińska.

Grupę badawczą stanowiło 80 kobiet (ukończyły 72) – zdrowe, z lekką nadwagą (o BMI 25,5-35), średnio w wieku 35-40 lat; to ochotniczki z Olsztyna i okolic. Panie przez 8 tygodni codziennie otrzymywały zbilansowane posiłki, dostarczane przez catering dietetyczny, oraz regularnie stawiały się na badaniach. – Wszystkie panie są zadowolone z efektów tej diety, ponieważ w sumie pozbyły się 380 kg! – wskazała naukowczyni, która również podjęła się diety.

DIETA KETOGENICZNA – CO WARTO WIEDZIEĆ?

Dieta ketogeniczna polega na tak odpowiednim zbilansowaniu posiłków, by główna część kalorii pochodziła z tłuszczy, a spożywanie węglowodanów było maksymalnie ograniczone. Co ciekawe, oryginalnie dieta ketogeniczna była stosowana do leczenia chorych na padaczkę lekooporną.

Po 4-6 tygodniach adaptacji do takiej diety w organizmie zachodzi stan ketozy, czyli „przestawienie się” organizmu tak, by energię czerpał z ciał ketonowych (czyli nagromadzonego w tkankach tłuszczu), a nie – jak dotąd – z cukrów (glukozy).

– Zanim to jednak nastąpi trzeba się uzbroić w cierpliwość i samozaparcie, ponieważ w pierwszych tygodniach dieta ketogeniczna można powodować gorsze samopoczucie. Kiedy bowiem w naszym organizmie kończy się glukoza, a organizm jeszcze nie potrafi wykorzystywać ciał ketonowych, opadamy z sił i możemy mieć objawy grypopodobne. Szczególnie wtedy trzeba pamiętać, by pić dużo wody i pilnować odpowiedniego poziomu elektrolitów. Na początek polecam też suplementację olejem MCT – to olej zawierający kwasy średniej długości łańcucha, które trafiają bezpośrednio do wątroby (bez przejścia przez trzustkę) i tam są przekształcane w ciała ketonowe – mówi badaczka.

Naukowczyni przypomina, że w stosowaniu każdej diety należy postępować rozważnie i świadomie. – W niektórych sytuacjach konieczne jest zasięgnięcie opinii lekarza, ponieważ dieta wysokotłuszczowa nie powinna być stosowana np. przez osoby mające problemy z nerkami czy wątrobą. Musimy pamiętać, że jest to dieta oparta głównie na tłuszczu, który metabolizowany jest przez wątrobę. Dlatego jej obciążenie dietą wysokotłuszczową u osób chorych może być niebezpieczne dla zdrowia. Warto więc przed rozpoczęciem diety zrobić panel wątrobowy (ALT, AST, GGTP) oraz sprawdzić parametry nerek, takie jak kwas moczowy, którego poziom podwyższa się szczególnie na początku stosowania diety ketogenicznej – wskazuje.

Dieta ketogeniczna jest dietą eliminacyjną, dlatego istotna jest dbałość o jej zróżnicowanie i zbilansowanie. – Dieta ketogeniczna to nie ociekające tłuszczem mięso, ale przede wszystkim ten zdrowy tłuszcz pochodzący np. z jajek, awokado, orzechów, oliwy czy wybranych owoców i warzyw – podkreśla Natalia Drabińska.

Jak wskazuje badaczka, zgodnie z obecną wiedzą naukową, nie ma przeciwwskazań do dłuższego/długotrwałego stosowania diety ketogenicznej.

Badania dr Natalii Drabińskiej są prowadzone w ramach projektu pt. „KETO-MINOX: Wpływ izokalorycznej, redukcyjnej diety ketogenicznej na metabolizm, stan zapalny, wybrane parametry odżywienia i stres oksydacyjny kobiet z nadwagą i otyłością”, finansowanego ze środków Narodowego Centrum Nauki (NCN). Projekt potrwa do 2025 roku.

Czytaj więcej

15 września – „Dzień opakowań”

Wszystko, co chcesz wiedzieć o opakowaniach na żywność.

Co oznaczają symbole na opakowaniach, czy trzeba opakowania po żywności myć przed wyrzuceniem, aby nadawały się do recyklingu i czy konieczne jest pakowanie świeżych warzyw i owoców – odpowiedzi na te pytania nie są dla konsumentów oczywiste.

Z pomocą przychodzi europejska kampania edukacyjna na rzecz odpowiedzialnego postępowania z opakowaniami na żywność, w której uczestniczy Instytut Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności PAN w Olsztynie.

Projekt EIT Food „InformPack” to międzynarodowa inicjatywa instytucji naukowych i eksperckich z Danii, Wielkiej Brytanii, Polski, Finlandii oraz Hiszpanii.

– Założeniem projektu jest zbadanie zachowań, wiedzy i postaw konsumentów wobec opakowań do żywności. W ankiecie pytaliśmy konsumentów m.in. o to, czy zwracają uwagę na materiał, z jakiego wykonane jest opakowanie przy zakupie żywności, czy są w stanie zrezygnować z kupna produktu z powodu nadmiernej ilości plastiku w opakowaniu albo czy segregacja zużytych opakowań sprawia im trudność. Na tej podstawie opracowujemy materiały edukacyjne, które mają zachęcać konsumentów do odpowiedzialnego postępowania z opakowaniami po żywności zarówno w domu, jak i poza nim – opowiada Iwona Kieda z IRZiBŻ PAN w Olsztynie.

Dotychczasowe analizy wyników wyłoniły trzy kluczowe tematy, które najbardziej nurtują konsumentów i sprawiają im trudność. Są to: brak zrozumienia symboli opakowań, nieporozumienia dotyczące konieczności czyszczenia opakowań żywności przed wyrzuceniem i dalszym recyklingiem, nadmierne opakowania świeżych warzyw i owoców i postępowanie z opakowaniami wielomateriałowymi.

Na tej podstawie eksperci i naukowcy z instytucji zaangażowanych w projekt stworzyli kampanie edukacyjne z materiałami w postaci infografik i animowanych filmów.

Z materiałów można się dowiedzieć m.in. czy należy myć opakowania po żywności, po co producenci opakowują świeże warzywa i owoce, co zrobić z wielomateriałowym opakowaniem po soku, gdzie wyrzucić opakowania po pieczywie, co oznaczają trójkąty na opakowaniach, jakie plastikowe opakowania są najczęściej poddawane recyklingowi i jaka jest różnica między opakowaniem kompostowalnym i biodegradowalnym.

Niebawem dostępne będą równie materiały na temat bioplastiku oraz skierowana szczególnie do dzieci kampania o dobrych praktykach w kontekście postępowania z opakowaniami po żywności.

Infografiki można zobaczyć tutaj.

Filmy dostępne są tutaj.

W ramach projektu „InformPack” powstał również quiz (w wersji dla dorosłych i dzieci), dzięki któremu można sprawdzić swoją wiedzę. Quiz dostępny jest tutaj.

Obecnie uczestnicy projektu rozpowszechniają opracowane informacje w internecie czy podczas warsztatów np. w szkołach. Przy okazji mierzą długoterminowe zmiany w zachowaniach konsumentów.

– W przyszłym roku planujemy przeprowadzić badania konsumenckie we Francji, Włoszech, Niemczech, Danii i Finlandii. Ponadto w najbliższych miesiącach będziemy dalej pracować nad nowymi materiałami, a także będziemy kontynuować warsztaty dla uczniów szkół oraz organizować zajęcia edukacyjne podczas imprez popularyzujących naukę w Polsce – zapowiada dr Joanna Fotschki z IRZiBŻ PAN w Olsztynie.

EIT Food InformPack

Projekt EIT Food InformPack to międzynarodowa inicjatywa instytucji naukowych Uniwersytetu w Aarhus (Dania), Uniwersytetu w Reading (Wielka Brytania), Instytutu Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności PAN (Polska), sieci badawczej VTT (Finlandia), producentów: Bioazul (Hiszpania) i Grupy Maspex (Polska) oraz hiszpańskiej sieci supermarketów Eroski.

Celem działań prowadzonych w ramach projektu jest przede wszystkim zmiana zachowań konsumentów, aby postępowali z opakowaniami na żywność w sposób odpowiedzialny i zrównoważony. Istotne jest również zaangażowanie i uświadamianie samych producentów żywności, a także władz samorządowych, odpowiedzialnych m.in. za dostępność przy ulicach śmieci do segregacji.

InformPack jest finansowany przez EIT Food, Wspólnotę Wiedzy i Innowacji w obszarze żywności Europejskiego Instytutu Innowacji i Technologii (EIT), organu Unii Europejskiej, w ramach programu ramowego UE Horyzont 2020 w zakresie badań i innowacji.

Więcej informacji i bezpłatne materiały znajdują się na stronie: https://pan.olsztyn.pl/popularyzacja-nauki/informpack/.

Czytaj więcej

Struktury wokół mięśni szkieletowych powiązane z insulinoopornością

Wczesny etap rozwoju insulinooporności jest powiązany ze strukturami okalającymi mięśnie szkieletowe – wykazali naukowcy z Zakładu Profilaktyki Chorób Metabolicznych IRZiBŻ PAN.

Wyniki ich badań mogą stanowić krok w stronę poszukiwania nowego leku na choroby związane z insulinoopornością, który miałby działanie punktowe.

Insulinooporność to obniżona wrażliwość tkanek na działanie insuliny (hormonu regulującego poziom glukozy we krwi). Jej rozwój może doprowadzić do zachorowania na cukrzycę typu 2, choroby sercowo-naczyniowe, a także wiele innych chorób.

Najważniejszą tkanką związaną z działaniem insuliny są mięśnie szkieletowe, które odpowiadają za insulinozależny wychwyt glukozy w około 80-85%. Tkanki te, wraz z okalającymi je strukturami, pod lupę wzięli naukowcy z Zakładu Profilaktyki Chorób Metabolicznych IRZiBŻ PAN (ich pracę poglądową na ten temat można przeczytać tutaj). 

– Z naszych badań wynika, że w rozwoju insulinooporności znaczenie może mieć macierz zewnątrzkomórkowa mięśni szkieletowych – to rodzaj mieszaniny wytwarzanej przez komórki wypełniające wolne przestrzenie między nimi. W jej skład wchodzą m.in. integryny, czyli receptory białkowe przekazujące informację między środowiskiem zewnętrznym a wnętrzem komórek. Wykazaliśmy, że to właśnie one mogą być zaangażowane w modulację działania insuliny nawet na wczesnych etapach rozwoju insulinooporności – tłumaczy mgr inż. Róża Aleksandrowicz, technolog z Zakładu Profilaktyki Chorób Metabolicznych IRZiBŻ PAN w Olsztynie.

Wyniki badań, przeprowadzonych wraz z prof. Markiem Strączkowskim oraz dr Magdaleną Stefanowicz, opublikowano właśnie w czasopiśmie „Endocrine Journal”.

Jak tłumaczy badaczka, rola czynników związanych z macierzą zewnątrzkomórkową w rozwoju insulinooporności wciąż nie jest jeszcze w pełni poznana.

– Otrzymane rezultaty stanowią podstawę do dalszych badań nad rolą integryn, które mogą pomóc w lepszym poznaniu patogenezy insulinooporności i w przyszłości mogą zostać wykorzystane do poszukiwania nowych leków, ukierunkowanych punktowo właśnie na działanie tych integryn – wskazuje Róża Aleksandrowicz.

Czytaj więcej

Maliny na pomoc wątrobie

Maliny to owoce o wysokiej zawartości przeciwutleniaczy, które pomagają chronić ludzki organizm przed wieloma schorzeniami, w tym również nowotworami. Badania dr. Bartosza Fotschki z Instytutu Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności PAN w Olsztynie wykazały, że aby wzmocnić prozdrowotne działanie przeciwutleniaczy z malin, warto je łączyć w diecie z prebiotykami.

– Odpowiednie stymulowanie bakterii występujących w jelitach, poprzez suplementację prebiotykami, zwiększa efektywność rozkładu polifenoli z malin do związków chemicznych o większym potencjale prozdrowotnym m.in. korzystnie wpływających na metabolizm tłuszczy w wątrobie – podkreśla autor badań dr Bartosz Fotschki z Zakładu Biologicznych Funkcji Żywności IRZiBŻ PAN w Olsztynie.

O MALINACH SŁÓW KILKA

Maliny są jednymi z najpopularniejszych owoców. Swoje powodzenie zawdzięczają nie tylko słodkiemu, soczystemu smakowi, ale także znanym powszechnie prozdrowotnym właściwościom.

Jak przypomina Bartosz Fotschki, owoce te są bogatym źródłem bioaktywnych związków o silnym potencjalne prozdrowotnym m.in. charakteryzują się wysoką zawartością przeciwutleniaczy, głównie związków fenolowych np. cyjanidyn, antocyjanów, elagotanin oraz kwasów fenolowych. Przeciwutleniacze (inaczej antyoksydanty) to naturalne substancje, które mogą pomóc w ochronie organizmu ludzkiego przed rozwojem wielu chorób dietozależnych.

– Oprócz silnych właściwości przeciwutleniających, związki polifenolowe występujące w malinach wykazują również inne korzystne działania biologiczne, w tym regulujące stan zapalny, metabolizm lipidów, syntezę kwasów żółciowych w wątrobie oraz aktywność mikrobioty w przewodzie pokarmowym – wskazuje naukowiec, który na co dzień zajmuje się badaniem właściwości prozdrowotnych związków biologicznie aktywnych w kierunku profilaktyki oraz łagodzenia zaburzeń metabolicznych indukowanych dietą (np. otyłość, niealkoholowe stłuszczenie wątroby).

WZMOCNIĆ DZIAŁANIE

Prozdrowotne działanie malin można jeszcze wzmocnić, dlatego Bartosz Fotschki sprawdził, jak wpłynąć na bakterie przewodu pokarmowego, aby je zachęcić do intensywniejszej „pracy” związanej z rozkładem polifenoli z malin.

Naukowiec w swoich badaniach postawił na połączenie preparatu polifenolowego z malin z prebiotycznym działaniem fruktooligosacharydów (to produkty z grupy błonników  wspomagające rozwój bakterii probiotycznych, niezbędnych do prawidłowej pracy jelit).

– Wyniki badań potwierdziły wzmocnienie efektywności metabolizowania polifenoli do związków chemicznych o większym potencjale prozdrowotnym. Mechanizm działania tej mieszanki łączy ze sobą wzrost liczby bakterii wykazujących zdolność do metabolizmu polifenoli w przewodzie pokarmowym ze zwiększonym stężeniem metabolitów, które docierają do wątroby i regulują mechanizmy związane z metabolizmem lipidów, stresem oksydacyjnym oraz stanem zapalnym – wskazuje naukowiec.

Wyniki badań opublikowano w jednym z czołowych czasopism w dyscyplinie technologii żywności i żywienia Food Research International.

Innymi słowy – łącząc spożycie malin z suplementem prebiotycznym, wzmacniamy działanie prozdrowotne tych owoców, a to korzystnie wpływa m.in. na metabolizm wątroby.

– Niezbędne są jeszcze dalsze badania na ludziach, jednak połączenie polifenoli występujących w różnych produktach (np. soku, musie, liofilizacie) z fruktooligosacharydami może być cennym dodatkiem diety wspierającym profilaktykę zdrowotną i mógłby już teraz pojawić się w wielu produktach o potencjale prozdrowotnym – podsumowuje dr Fotschki.

Badanie było realizowane w ramach projektu pt. „Polifenole malin i ich metabolity jako czynniki regulujące mechanizmy rozwoju niealkoholowego stłuszczenia wątroby” (UMO-2018/31/D/NZ9/02196), finansowanego przez Narodowe Centrum Nauki.

Czytaj więcej

Naukowcy badają mechanizm długotrwałej infekcji płodu wirusem cytomegalii

Naukowcy z Instytutu Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności PAN w Olsztynie badają mechanizm długotrwałej infekcji płodu wirusem cytomegalii. Wirus ten dla osób zdrowych jest zazwyczaj niegroźny. Problem pojawia się u pacjentów z obniżoną odpornością, a także u kobiet w ciąży, ponieważ przenika on przez łożysko i może powodować poważne choroby wrodzone.

– Badamy molekularne podstawy ustalania długotrwałej infekcji wirusem cytomegalii w komórkach neuralnych. Mamy nadzieję poznać czynniki odpowiedzialne za utrzymywanie się wirusa w komórkach nerwowych, a co za tym idzie – zidentyfikować przyczyny obserwowanych uszkodzeń układu nerwowego związanych z chorobą wrodzoną wywołaną przez wirus cytomegalii – podkreśla dr hab. Magdalena Weidner-Glunde, kierownik badań i kierownik Pracowni Mikrobiologii i Wirusologii Molekularnej IRZiBŻ PAN w Olsztynie.

UŚPIONY WIRUS

Infekcja ludzkim wirusem cytomegalii (HCMV– human cytomegalovirus) jest bardzo powszechna, w Polsce ponad 80 proc. społeczeństwa jest nim zainfekowana. Pierwotne zakażenie u zdrowych ludzi jest zazwyczaj bezobjawowe lub przybiera symptomy lekkiego przeziębienia, jednak u pacjentów z niedoborem odporności, np. po transplantacji (gdy odporność celowo jest obniżana, aby nie doszło do odrzucenia transplantu) bądź chorych na AIDS, może spowodować poważną chorobę.

– HCMV jest też przyczyną chorób wrodzonych, ponieważ wirus ten jest w stanie przeniknąć z krwiobiegu infekowanej matki przez łożysko do płodu. Choroba, będąca skutkiem wrodzonego zakażenia cytomegalią, związana jest z zakażeniem centralnego układu nerwowego i co za tym idzie, z uszkodzeniami sensoryczno-nerwowymi. Symptomy związane z chorobą wrodzoną wywołaną przez HCMV mogą obejmować utratę słuchu, uszkodzenie wzroku bądź nawet upośledzenie umysłowe – wyjaśnia badaczka.

Wirusy z rodziny herpeswirusów (to m.in. wirus opryszczki czy ospy wietrznej), raz wniknąwszy do naszego organizmu pozostają w nim do końca naszego życia. Odpowiedź naszego układu odpornościowego na ich obecność – czyli m.in. przeciwciała – można wykryć w badaniach laboratoryjnych krwi. Pozwalają nam one również stwierdzić, czy u danej osoby infekcja jest w danej chwili aktywna czy też utajona.

Cykl życiowy herpeswirusów obejmuje bowiem dwie fazy: latentną (uśpioną), z której wirus sporadycznie „budzi się” przechodząc w fazę aktywną (lityczną). – W fazie litycznej wirus aktywnie namnaża się produkując dużą liczbę nowych cząsteczek wirusowych. Natomiast w latencji synteza białek wirusa jest ograniczona do minimum, nie ma też produkcji nowych cząstek wirusowych, co uniemożliwia efektywne wykrywanie infekcji przez nasz układ odpornościowy – wyjaśnia Magdalena Weidner-Glunde.

HCMV posiada genom kolisty (episom), który w czasie utajonej infekcji ma zdolność przyczepiania się do chromosomów gospodarza i w ten sposób zapewnia długotrwałość infekcji. – U innych herpeswirusów wiadomo, jakie białko jest odpowiedzialne za to wiązanie się genomu wirusa do chromosomów. W przypadku cytomegalii jeszcze tego nie wiemy. W naszych badaniach sprawdzamy, czy białko wirusowe IE1 bierze udział w wiązaniu się genomu do chromosomów i czy tym samym – warunkuje przetrwanie wirusa. Analiza funkcji tego białka pozwoli nam poznać i zrozumieć, jak możliwe jest przetrwanie genomu wirusa cytomegalii w komórce przez tak długi czas – wskazuje Magdalena Weidner-Glunde.

POZNAĆ RÓŻNICE W TYPACH KOMÓREK

Cząsteczki wirusa cytomegalii mają odmienne właściwości w zakresie infekcji oraz namnażania się w różnych typach komórek. Dotąd badano wirus cytomegalii w fazie latentnej głównie w krwiotwórczych komórkach macierzystych (z których mogą powstać np. krwinki czerwone). Niedawno wykazano, że długotrwała infekcja HCMV może mieć miejsce również w komórkach prekursorów neuralnych (z których później powstają np. neurony). Długotrwała infekcja w tych komórkach może być odpowiedzialna za uszkodzenia sensoryczno-nerwowe będące symptomami choroby wrodzonej wywołanej przez HCMV.

Naukowcy z Olsztyna zajmują się również porównaniem mechanizmu długotrwałej infekcji wirusa w obu tych typach komórek, aby poznać różnice i zrozumieć, jak wirus cytomegalii rozregulowuje funkcjonowanie różnych typów komórek.

– W przypadku aktywnej fazy zakażenia wirusem podawane są leki hamujące replikację wirusa. Wciąż nie ma jednak leków na fazę latentną, które pomogłyby się go po prostu pozbyć. Wyniki naszych badań będą więc mogły przyczynić się nie tylko do zrozumienia patogenezy wrodzonych infekcji cytomegalii, ale również pomóc w opracowaniu nowych terapii – podsumowuje naukowczyni. Badania – pod kierownictwem dr hab. Magdaleny Weidner-Glunde – są prowadzone w ramach projektu pt. „Badanie mechanizmów wrodzonej infekcji wirusem cytomegalii – replikacji, rozprzestrzeniania się oraz ustalania latencji”, finansowanego ze środków Narodowego Centrum Nauki kwotą ponad 3 mln zł. Projekt ma się zakończyć w maju 2024 r.

Czytaj więcej

Kiełki soczewicy bogatsze w naturalne przeciwutleniacze niż same nasiona

Soczewica to cenne źródło związków fenolowych, które w ludzkim organizmie pełnią rolę naturalnych przeciwutleniaczy. Naukowiec z Instytutu Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności PAN w Olsztynie przypomina, że największa ich zawartość jest w kiełkach.

– W kiełkach uzyskanych z nasion soczewicy zawartość związków fenolowych jest wyraźnie wyższa od tej, jaką znajdujemy w nasionach. Warto też pamiętać, że zmniejszać zawartość fenoli w soczewicy mogą procesy termiczne, dlatego nie należy gotować nasion zbyt długo – podkreśla prof. Ryszard Amarowicz, kierownik Zakładu Chemicznych i Fizycznych Właściwości Żywności IRZiBŻ PAN w Olsztynie.

Prof. Ryszard Amarowicz (wraz z prof. Ronaldem Peggiem z Uniwersytetu w Athens w Georgii w USA) opublikował w czasopiśmie „Current Pharmaceutical Design” artykuł przeglądowy, zbierający najnowszą wiedzę naukową dotyczącą soczewicy jako źródła związków fenolowych.

WARTOŚCIOWA ROŚLINA STRĄCZKOWA

Soczewica jest cennym źródłem białka, które charakteryzuje się zbilansowanym składem aminokwasowym, lepszym w porównaniu do zbóż. – Nasiona soczewicy w diecie człowieka zapewniają wysoką podaż niektórych witamin z grupy B oraz błonnika pokarmowego. Zawarte są w nich także oligosacharydy, które wykazują właściwości prebiotyczne, czyli korzystnie wpływają na mikroflorę ludzkiego przewodu pokarmowego. Nasiona soczewicy to dla nas również ważne źródło związków fenolowych – wyjaśnia prof. Ryszard Amarowicz, który bada zawartość składników odżywczych i związków biologicznie aktywnych w surowcach roślinnych oraz w żywności.

Związki fenolowe wykazują aktywność przeciwutleniającą i zdolność do hamowania rozwoju drobnoustrojów.
– W organizmie człowieka pełnią funkcję naturalnych przeciwutleniaczy – są zdolne do unieczynnienia wolnych rodników (związanych z etiologią wielu chorób cywilizacyjnych), a także do hamowania utleniania cholesterolu w lipoproteinach o niskiej gęstości (LDL), dlatego mogą nas „bronić” przed miażdżycą. Fenole hamują również aktywność enzymów trawiennych, amylazy i lipazy; możemy mówić zatem o ich aktywności antydiabetycznej oraz wskazywać na możliwości stosowania ich przy zapobieganiu/leczeniu otyłości – wskazuje naukowiec.

IM MNIEJ GOTOWANIA, TYM LEPIEJ

Wspomniany artykuł przeglądowy przedstawia soczewicę jako bogate źródło związków fenolowych, chemiczną stronę tych związków, ich właściwości biologiczne oraz wpływ, jaki mogą na nie wywoływać procesy technologiczne.

Naukowcy przypomnieli, że na zawartość fenoli wpływa przetwarzanie surowej soczewicy w postaci gotowania, kiełkowania i fermentacji.

– Procesy termiczne zmniejszają zwartość związków fenolowych w soczewicy (związki te mogą być albo utleniane, albo przechodzić do wody podczas moczenia nasion lub ich gotowania). Stąd praktyczna rada: nie gotujmy nasion zbyt długo. Starajmy się też wykorzystać wodę po ich ugotowaniu, ponieważ z pewnością zawiera ona związki fenolowe – mówi prof. Ryszard Amarowicz.

Na zawartość fenoli w soczewicy wpływa również jej odmianowość, zabiegi agrotechniczne np. wielkość nawożenia, warunki klimatyczne w kraju, skąd roślina pochodzi. – W moich badaniach stwierdziliśmy na przykład, że soczewica zielona i czerwona różnią się pod względem profilu związków fenolowych i potencjału przeciwutleniającego. Ekstrakt z zielonej soczewicy w porównaniu do ekstraktu z czerwonej soczewicy był bogatszy w związki fenolowe, a jego aktywność przeciwutleniająca była wyższa – wskazuje badacz.

DZIAŁANIE CYTOTOKSYCZNE

W publikacji opisano również kilka pozytywnych działań biologicznych ekstraktów z soczewicy na hodowlę komórkową i w badaniach na zwierzętach.

– Stosując badania na liniach komórkowych stwierdzono, ze uzyskane z nasion soczewicy ekstrakty bogate w związki fenolowe działają cytotoksycznie w odniesieniu do wielu komórek nowotworowych. Można tu wymienić komórki nowotworów okrężnicy, żołądka, wątroby i nerek – podaje badacz.

Eksperymentalnie wykazano również ochronne działanie ekstraktu z czarnej soczewicy wobec DNA, jak i potwierdzono przeciwzapalne działanie związków fenolowych obecnych w ekstraktach z nasion soczewicy. Z kolei ekstrakt z czerwonej soczewicy podany szczurom przeciwdziałał stresowi oksydacyjnemu w organizmie zwierząt, co potwierdzały wyniki analizy kilku parametrów biochemicznych.

– Uwzględnienie soczewicy w diecie korzystnie wpływa na nasz sposób odżywiania, a tym samym działa prozdrowotnie w wielu kwestiach – podsumowuje prof. Ryszard Amarowicz.

Czytaj więcej

Udoskonalić produkty piekarnicze dla osób z zespołem jelita drażliwego

Nawet co 5 osoba może chorować na zespół jelita drażliwego. Objawy można łagodzić poprzez dietę eliminującą określone związki występujące w żywności. Naukowczyni z Instytutu Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności PAN w Olsztynie proponuje metody takiego wytwarzania produktów piekarniczych, aby zachowały one wartości odżywcze, a jednocześnie były tolerowane przez osoby cierpiące na tę pokarmową dolegliwość.

– Najzdrowsze produkty piekarnicze, zalecane przez dietetyków, są często najmniej korzystne dla osób chorujących na zespół jelita drażliwego. Przykładem jest pełnoziarnisty chleb żytni, bogaty w błonnik pokarmowy, który jednak nie jest zalecany dla osób z tym zaburzeniem. Na szczęście obecnie, dzięki zdobytej wiedzy i odpowiednim procesom technologicznym, można wyprodukować wartościowe odżywczo pieczywo, które u osób z tą chorobą nie będzie nasilać objawów żołądkowo-jelitowych – podkreśla dr Marianna Raczyk z Pracowni Nutrigenomiki w Instytucie Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności PAN w Olsztynie.

Wnioski przedstawiono w artykule przeglądowym, przedstawiającym najbardziej aktualne światowe doniesienia na ten temat, który ukazał się w „Critical Reviews in Food Science and Nutrition”. Autorami są: dr Marianna Raczyk oraz dr Marcus Schmidt z Federalnego Instytutu Naukowego Badań Żywności i Żywienia przy Departamencie Bezpieczeństwa i Jakości Zbóż w Niemczech.

CO Z CHLEBEM W DIECIE?

Zespół jelita drażliwego (ang. Irritable Bowel Syndrome – IBS) to jedno z najczęstszych zaburzeń żołądkowo-jelitowych, przy którym odpowiednia dieta ma kluczowe znaczenie. Za zaostrzenie objawów tej przewlekłej choroby odpowiada m.in. grupa węglowodanów zwanych FODMAP – fermentujące oligo-, di-, monosacharydy i poliole. Jest to grupa fermentujących cukrów i alkoholi, których organizm nie jest w stanie rozłożyć i wchłonąć w jelicie cienkim i grubym. To właśnie one wytwarzają gazy, powodujące u osób z IBS m.in. wzdęcia, biegunkę, ból brzucha i inne dolegliwości.

Do jednego z głównych źródeł FODMAP w diecie należą produkty piekarnicze, w szczególności pełnoziarnisty chleb. – Zboża o wysokiej zawartości fruktanów, takie jak pszenica, jęczmień i żyto, powinny być znacznie ograniczane w diecie o niskiej zawartości FODMAP, stąd trudno jest wybrać pieczywo właściwe dla pacjentów z IBS – podaje Marianna Raczyk.

Osoby z zespołem jelita drażliwego stają więc przed pytaniem: czy spożywać pełnoziarnisty chleb i pogarszać przez to swoje samopoczucie, czy wybierać jasne pieczywo, które jednak nie jest już tak odżywcze.

– Aby poprawić jakość życia osób cierpiących na IBS niezbędne jest więc zapewnienie alternatywnych produktów o niskiej zawartości FODMAP, przy zachowaniu wartości odżywczych – podkreśla naukowczyni, dodając, że nie jest możliwe całkowite wyeliminowanie związków FODMAP z żywności, ale można je ograniczyć do tzw. minimalnych wartości progowych.

ODPOWIEDNIA PRODUKCJA – KLUCZEM DO SUKCESU

Autorzy publikacji skupili się na produktach piekarniczych. Zbierając najbardziej aktualne światowe doniesienia na ten temat proponują następujące metody ograniczające zawartość FODMAP w produktach: zastosowanie fermentacji drożdżowej i fermentacji z udziałem bakterii kwasu mlekowego, odpowiedni dobór surowców, odpowiednio zmodyfikowany proces fermentacji ciasta czy zastosowanie dodatkowych enzymów lub mikroorganizmów eliminujących niekorzystne związki.

– Te technologie są w większości znane producentom wyrobów piekarniczych, jednak konieczne jest ich udoskonalanie i kontrolowane stosowanie, aby zachować maksymalnie dużo wartości odżywczych – wskazuje badaczka.

Zawartość FODMAP można też kontrolować samemu – w produkcji domowych wypieków m.in. poprzez dobór odpowiednich surowców i właściwy proces wyrabiania ciasta czy fermentację. Szczegóły znajdują się w artykule.

PRZYSZŁOŚĆ ŻYWNOŚCI „LOW FODMAP”

Asortyment żywności o niskiej zawartości FODMAP na rynku produktów spożywczych poszerza się.
– Producenci cały czas pracują nad ich udoskonalaniem i poszerzeniem, ponieważ rośnie zainteresowanie nimi przez samych konsumentów oraz firmy cateringowe, oferujące dietę pudełkową właśnie dla osób z zespołem jelita drażliwego – mówi badaczka.

Dzisiaj te produkty są nieco droższe od tych „tradycyjnych”. – Porównam to jednak do produktów bezglutenowych – jeszcze kilkadziesiąt lat temu były one nowością, a dzisiaj są bardzo popularne i często w cenie porównywalnej do tych konwencjonalnych. Przypuszczam, że z produktami o niskiej zawartości FODMAP będzie podobnie – ocenia naukowczyni.

– Zespół jelita drażliwego dotyka ok. 10-20 proc. społeczeństwa. Liczba osób ze zdiagnozowaną chorobą rośnie z roku na rok. Pacjenci z IBS potrzebują wsparcia dietetyków w celu odpracowania właściwej dla nich diety, dlatego szacuje się, że zapotrzebowanie na produkty o niskiej zawartości FODMAP będzie coraz większe – podsumowuje Marianna Raczyk.

______

Dr Marianna Raczyk pracuje w Instytucie Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności PAN w ramach projektu ERA Chairs WELCOME2, którego celem jest m.in. stworzenie Centrum Doskonałości w obszarze badań nutrigenomicznych. Więcej informacji na stronie projektu: welcome2.pan.olsztyn.pl.

Czytaj więcej

Naukowcy odkryli nowy mechanizm wspierający działanie ciałka żółtego w ciąży

Ciałko żółte pełni niezwykle istotną rolę we wczesnej ciąży m.in. poprzez wydzielanie progesteronu – niezbędnego hormonu potrzebnego do prawidłowego rozwoju ciąży. Naukowcy z Instytutu Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności PAN w Olsztynie odkryli, że ten gruczoł wydziela również białko o nazwie prokinetycyna 1, które zwiększa żywotność i stymuluje funkcje ciałka żółtego, a tym samym – wpływa korzystnie na rozwój wczesnej ciąży.

– Mamy nadzieję, że w przyszłości na podstawie wyników tych badań będzie można opracowywać terapie, które będą wspomagały rozwój prawidłowej ciąży u ludzi – ocenia dr hab. Agnieszka Wacławik, prof. PAN z Zakładu Mechanizmów Działania Hormonów IRZiBŻ PAN w Olsztynie.

Wyniki badań jej zespołu zostały właśnie opublikowane w „Scientific Reports”, czasopiśmie wydawanym pod auspicjami „Nature”.

Zespół badawczy tworzą: dr hab. Agnieszka Wacławik, prof. PAN; mgr Monika Baryła (wyniki stanowią istotną część jej pracy doktorskiej); dr Ewelina Goryszewska-Szczurek i dr Piotr Kaczyński.

CIAŁKO DO ZADAŃ SPECJALNYCH

Ciałko żółte jest tymczasowym gruczołem endokrynnym w jajniku. Syntetyzuje i wydziela progesteron, który jest niezbędny do prawidłowego ustanowienia ciąży, czyli do zagnieżdżenia zarodka w macicy i rozwoju łożyska. Aktywność ciałka żółtego jest zależna od losu uwolnionej w procesie owulacji komórki jajowej – jeżeli komórka jajowa nie zostanie zapłodniona lub rozwój zapłodnionej komórki zostanie zahamowany, to ciałko żółte ulega zanikowi. Rozwój naczyń krwionośnych w czasie powstawania i funkcjonowania ciałka żółtego jest jednym z najintensywniejszych w porównaniu do innych organów.

Zakłócenia funkcji ciałka żółtego, zarówno podczas cyklu płciowego, jak i podczas ciąży, niosą ze sobą wysokie ryzyko zaburzeń płodności. Mechanizmy regulujące funkcjonowanie tego gruczołu nie są jednak jeszcze w pełni poznane. Próbą ich wyjaśniania zajmuje się zespół dr hab. Agnieszki Wacławik.

BIAŁKO WSPIERAJĄCE ROZWÓJ WCZESNEJ CIĄŻY

We wcześniejszych badaniach naukowcy z Olsztyna skupili się na pewnym białku o nazwie prokinetycyna 1, wykazując jego istotną rolę w procesach związanych z ustanowieniem ciąży, przede wszystkim z rozwojem naczyń krwionośnych w błonie śluzowej macicy, a także z rozwojem zarodka i łożyska u świni (z powodów etycznych nie można przeprowadzać badań na tkankach pochodzących z jajnika kobiety podczas fizjologicznych zmian cyklu płciowego lub ciąży, a pewne mechanizmy są uniwersalne dla ssaków).

Teraz naukowcy z Instytutu PAN w Olsztynie wykazali, że prokinetycyna 1 jest obecna w ciałku żółtym świni i reguluje procesy zaangażowane w rozwój ciałka żółtego oraz jego funkcjonowanie (zarówno podczas cyklu płciowego, jak i podczas ciąży).

– Wykazaliśmy, że prokinetycyna 1 i jej receptory występują głównie w komórkach lutealnych (czyli tych, które produkują progesteron) oraz w naczyniach krwionośnych ciałka żółtego. Istotnym odkryciem było dowiedzenie, że największa zawartość białka prokinetycyny 1 występuje w ciałkach żółtych podczas wczesnej ciąży – mówi badaczka.

Wiedząc już, że prokinetycyna 1 działa w ciałku żółtym, badacze postanowili również sprawdzić, w jakich procesach ona uczestniczy. – Wykorzystując modele hodowli tkankowych i komórkowych in vitro wykazaliśmy, że badany czynnik stymuluje ekspresję genów zaangażowanych w produkcję hormonów steroidowych oraz syntezę progesteronu przez ciałko żółte. Ważnym odkryciem było udowodnienie, że prokinetycyna 1 zwiększa żywotność tkanki ciałka żółtego oraz hamuje apoptozę komórek (proces destrukcji komórek), w których produkowany jest progesteron. Dalsze badania pozwoliły stwierdzić, że prokinetycyna 1 stymuluje procesy budowy naczyń krwionośnych (tzw. angiogeneza) w ciałku żółtym – tłumaczy naukowczyni.

Oznacza to, że synteza prokinetycyny 1 w ciałku żółtym podczas ciąży może odgrywać istotną rolę w zapobieganiu regresji ciałka żółtego i podtrzymaniu jego funkcji w procesie ustanowienia i rozwoju wczesnej ciąży.

– Mimo występowania różnic międzygatunkowych, pewne mechanizmy fizjologiczne zachodzące podczas wczesnej ciąży są uniwersalne dla ssaków, dlatego przedstawione wyniki mogą przyczynić się do dalszych badań dotyczących innych gatunków, w tym człowieka – podsumowuje Agnieszka Wacławik.

Dr hab. Agnieszka Wacławik, prof. PAN w ostatnich dniach otrzymała grant z Narodowego Centrum Nauki (NCN), w ramach konkursu OPUS. Na projekt pt. “Wpływ sygnałów zarodkowych na metylom endometrium świni jako nowy mechanizm uczestniczący w ustaleniu i rozwoju ciąży” otrzymała blisko 2 mln zł.

Pełne wyniki tutaj.

Czytaj więcej

Co powinniśmy wiedzieć o celiakii?

Międzynarodowy Dzień Celiakii obchodzony jest 16 maja we wszystkich krajach należących do Europejskiego Zrzeszenia Stowarzyszeń Osób z Celiakią AOECS. Ustanowiony w 2006 r. zwraca uwagę na choroby glutenozależne i na wyzwania, z jakimi mierzą się konsumenci stosujący dietę bezglutenową, ale i producenci żywności, wobec których rynek ma coraz większe oczekiwania. O celiakii i prowadzonych w tym kierunku w naszym Instytucie badaniach opowiada dr hab. Urszula Krupa-Kozak z Zakładu Chemii i Biodynamiki Żywności.

Wiele osób spożywając produkty zbożowe zgłasza niepokojące symptomy, pogorszenie zdrowia i obniżenie jakości życia. Gluten, czyli kompleks białek zapasowych pszenicy (gliadyny i gluteiny) oraz homologicznych białek żyta (sekaliny) i jęczmienia (hordeiny), może być przyczyną rozwoju chorób glutenozależnych, do których należą m.in. celiakia, zespół Dühringa, ataksja glutenowa, alergia na pszenicę oraz nieceliakalna nadwrażliwość na gluten. Celiakia (inaczej choroba trzewna, enteropatia glutenozależna) jest chorobą o podłożu autoimmunologicznym, występującą u osób predysponowanych genetycznie, wywołaną trwałą nietolerancją glutenu. Choroba charakteryzuje się różnorodnym obrazem klinicznym, obecnością specyficznych przeciwciał w surowicy krwi i haplotypu (grupy genów odziedziczonej po jednym z rodziców – red.) HLADQ2 lub HLA-DQ8 oraz enteropatią  (patologicznymi zmianami – red.) w obrębie jelita cienkiego. Choroba prowadzi do uszkodzenia błony śluzowej jelita, a następnie do zaniku kosmków jelitowych, których funkcją jest wchłanianie składników odżywczych.

Diagnoza

Choroby glutenozależne mogą manifestować się różnymi symptomami, które dodatkowo mogą mieć różne nasilenie. Klasyczna celiakia (pełnoobjawowa) charakteryzuje się występowaniem objawów niedożywienia, bólem brzucha, utratą masy ciała; towarzyszą jej biegunka, wzdęcia, a u dzieci również zmiany osobowości i zaburzenia rozwoju. Ta postać choroby występuje stosunkowo rzadko, a ze względu na charakterystyczne objawy jest stosunkowo szybko diagnozowana. Znacznie częściej jednak chorzy na celiakię mają objawy pozajelitowe (anemia, przewlekłe zmęczenie, afty, zaburzenia neurologiczne, bóle kostne i stawowe, przedwczesna osteoporoza, problem z płodnością), które powinny zwrócić uwagę nie tylko gastroenterologów, ale również endokrynologów, ginekologów, hematologów, reumatologów czy neurologów. Nieceliakalna nadwrażliwość na gluten (NCGS) charakteryzuje się objawami zbliżonymi do celiakii i zespołu jelita drażliwego, z którymi może być mylona. Schorzenie to dotyczy głównie osób dorosłych i charakteryzuje się wystąpieniem objawów nie tylko ze strony układu pokarmowego.

Osoby, które obserwują u siebie niepokojące objawy po spożyciu produktów zawierających gluten i podejrzewają rozwój chorób glutenozależnych powinny skonsultować się z lekarzem rodzinnym. Lekarz, na podstawie wywiadu medycznego, w uzasadnionym przypadku zleci konsultacje ze specjalistą – gastroenterologiem. Specjalista w następnym etapie zleci oznaczenie przeciwciał specyficznych dla celiakii (tTG i EmA), których obecność w surowicy krwi wskazuje na chorobę, ale nie zawsze oznacza zmiany w jelicie cienkim, upoważniające do jej rozpoznania. Dlatego do pełnej diagnozy celiakii konieczne jest przeprowadzanie biopsji i oceny histopatologicznej wycinków jelita cienkiego, które są złotym standardem diagnostycznym u osób dorosłych. W przypadku NCGS, diagnostyka polega na wykluczeniu innych chorób glutenozależnych (celiakii i alergii na pszenicę), ponieważ nie istnieją specyficzne markery wykrywające ten rodzaj nadwrażliwości.

Co dalej?

W przypadku chorób glutenozależnych, podstawową i wspólną formą terapii jest wykluczenie glutenu z diety. Różnice polegają natomiast na tym, że w przypadku celiakii dieta bezglutenowa musi być już stosowana rygorystycznie i przez całe życie, natomiast w przypadku alergii i NCGS dieta może być stosowana czasowo.

Dieta bezglutenowa polega na wyeliminowaniu pokarmów ze zbóż tj. z pszenicy (także orkiszu, płaskurki, samopszy), jęczmienia, żyta i niecertyfikowanego owsa. W handlu produkty bezglutenowe oznaczone są znakiem przekreślonego kłosa. Jednak problem mogą stanowić produkty nieoznaczone, szczególnie te, w których nie spodziewamy się glutenu jak np. wędliny, sosy, mieszanki przypraw, dresingi, jogurty czy guma do życia, a nawet niektóre leki, które w procesie produkcji mogły zostać zanieczyszczone tym białkiem.

W początkowym etapie leczenia, zaraz po diagnozie, wsparcie wykwalifikowanego dietetyka jest bardzo ważne i pomocne w prawidłowym zbilansowaniu diety bezglutenowej. Jednak po zapoznaniu się i „oswojeniu” z jej zasadami, przestrzeganie diety we własnym domu staje się nawykiem. Problemem mogą być posiłki poza domem, w restauracji, w szkole/przedszkolu czy podczas podróży. Dlatego warto zadbać o swoje bezpieczeństwo poprzez dobre planowanie posiłków, wybieranie tylko sprawdzonych restauracji i firm cateringowych. Chociaż produkty ze znakiem przekreślonego kłosa są obecnie dostępne w sprzedaży, na wyjazdy warto przygotować zestaw sprawdzonych produktów bezglutenowych, składający się np. z pieczywa, ciastek, orzechów i owoców. Warto również pamiętać o diecie podczas podróży samolotem i z wyprzedzeniem zarezerwować posiłek bezglutenowy.

Moda na „bezgluten”

Bez konsultacji z lekarzem gastroenterologiem i bez definitywnej diagnozy nie należy przechodzić samodzielnie na dietę bezglutenową. Utrudni i wydłuży to czas na postawienie właściwej diagnozy albowiem gdy wyeliminujemy z diety gluten, organizm nie będzie miał kontaktu z tym czynnikiem i przestanie wytwarzać charakterystyczne przeciwciała, przez co wyniki badań serologicznych będą niemiarodajne lub fałszywie negatywne.

Makuchy lniane szansą na ulepszenie produktów bezglutenowych

Ostatnie badania prowadzone przez naukowców z Instytutu Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności Polskiej Akademii Nauk w Olsztynie we współpracy z Zachodniopomorskim Uniwersytetem Technicznym skupiają się na poprawie jakości i wzbogacaniu pieczywa bezglutenowego w składniki odżywcze i bioaktywne pochodzące z makuchów lnianych, czyli wytłoków po produkcji oleju lnianego. W porównaniu z konwencjonalnym pieczywem, częstą wadą dostępnych w handlu bezglutenowych produktów wypiekowych jest niska jakość ze względu na gorszy smak, niezadowalającą teksturę oraz obniżoną wartość odżywczą i krótki okres przydatności do spożycia. Potrzeba poprawy jakości pieczywa skłoniła badaczy do podjęcia badań nad potencjałem odżywczym i funkcjonalnym makuchów lnianych, które okazały się być dobrym źródłem składników mineralnych oraz antyoksydantów. Ponadto, wraz z makuchami lnianymi do receptury chleba wprowadzone są białka i polisacharydy, który wpływają korzystnie na właściwości technologiczne pieczywa, nadając mu pożądaną spoistość, porowatość, barwę a nawet aromat. Badania prowadzone przez zespoły z IRZiBŻ PAN i ZUT są istotne z punktu widzenie konsumentów na diecie bezglutenowej, którzy mają prawo oczekiwać, że jakość produktów bez glutenu dostępnych w handlu będzie podobna do wyrobów konwencjonalnych. W rzeczywistości nie jest to jednak łatwe do osiągnięcia i stanowi wielkie wyzwanie dla technologów i producentów żywności.

Czytaj więcej

Zrozumieć adenomiozę – kobiecą chorobę podobną do endometriozy

Do niedawna uważano, że jeśli kobieta ma problem z intensywnym krwawieniem miesiączkowym, płodnością lub bólami okołomenstruacyjnymi, to „taka jest jej uroda”. Dziś wiadomo, że mogą to być objawy np. adenomiozy – kobiecej choroby podobnej do endometriozy. Wyniki badań naukowców z Instytutu Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności PAN w Olsztynie mogą ulepszyć jej diagnostykę i leczenie.

Publikacja na ten temat ukazała się w czasopiśmie „Journal of Clinical Medicine”.

ADENOMIOZA – MNIEJ ZNANA FORMA ENDOMETRIOZY

Adenomioza jest chorobą estrogenozależną, zbliżoną do endometriozy. – W przypadku endometriozy tkanki endometrium, czyli błony śluzowej wewnątrz macicy, nieprawidłowo przedostają się do innych miejsc w organizmie m.in. do jelit czy okolic odbytu. Przy adenomiozie te tkanki lokują się w mięśniu macicy – tłumaczy autorka badań dr n. med. Maria Sztachelska z Zakładu Biologii i Patologii Rozrodu Człowieka IRZiBŻ PAN w Olsztynie.

Główne objawy adenomiozy to bardzo obfite krwawienie miesiączkowe, bóle okołomenstruacyjne i podczas stosunku, pogrubienie ścian macicy w obrazie USG, problemy z niepłodnością, ogólne złe samopoczucie, a także skłonność do anemii.

Dokładny mechanizm powstawania adenomiozy nie jest jeszcze znany. Jak podkreśla Maria Sztachelska, jedną z teorii jest występowanie nadmiernej aktywności skurczowej macicy, przez co dochodzi do mikrourazów i tkanki błony śluzowej wewnątrz macicy zamiast złuszczać się na zewnątrz (podczas miesiączki) wnikają do środka tej ściany.

(NIE)ZBĘDNY ESTROGEN

Adenomioza jest chorobą estrogenozależną, co oznacza, że to estrogeny są kluczowymi hormonami napędzającymi jej wzrost.

– W naszych badaniach chcieliśmy określić profil receptorów hormonów i wykazaliśmy obecność wszystkich jądrowych i błonowych receptorów estrogenowych i progesteronowych. Podejrzewamy, że w przypadku adenomiozy – podobnie jak w endometriozie – mechanizm powstawania choroby jest najprawdopodobniej związany z ekspresją receptora estrogenowego beta, która nie występuje w prawidłowym endometrium – wskazuje badaczka.

Badania wykazały również, że adenomioza jest w stanie sama napędzać swój rozwój, ponieważ jej tkanki same wytwarzają estradiol (aktywny biologicznie estrogen), a to sprzyja proliferacji, czyli namnażaniu komórek. – Ponadto adenomioza wytwarza też prolaktynę, która hamuje apoptozę, czyli proces destrukcji komórek. To wszystko zwiększa żywotność adonemiozy i dlatego jej całkowite wyleczenie jest wciąż wyzwaniem – podkreśla Maria Sztachelska.

LEPSZA DIAGNOSTYKA I TERAPIA CELOWANA

Obecnie adenomiozę można leczyć dwoma sposobami. Pierwsza ścieżka to leczenie radykalne, operacyjne.
– Drugą możliwością, często stosowaną po dokonanym zabiegu, jest leczenie farmakologiczne. Obecnie terapia najczęściej polega na zastosowaniu leków antagonistycznych GnRH, które hamują produkcję estradiolu. Nie można jednak ich stosować w nieskończoność, ponieważ estradiol jest kobiecie niezbędny – wpływa m.in. na skórę, włosy, paznokcie, samopoczucie. Nasze wcześniejsze badania, pod przewodnictwem dr Donaty Ponikwickiej-Tyszko dotyczące biologii endometriozy wskazują, że terapia antagonistą GnRH w połączeniu z estradiolem może być stosowana długotrwale i ma dobre efekty. Obecnie badany jest też potencjał terapii celowanej np. w postaci przeciwciał skierowanych w określone receptory – podkreśla Maria Sztachelska.

Wyniki badań mogą się także przysłużyć lepszej diagnostyce. – Skoro wykazaliśmy wysoką ekspresję receptora estrogenowego beta, to znając ten zmieniony profil receptorów, można by za pomocą badania tkanki endometrium pobranej w biopsji określić, czy kobieta jest potencjalnie zagrożona adenomiozą, jeszcze przed wystąpieniem objawów – wskazuje badaczka.

– Do niedawna uważano, że jeśli kobieta ma problem z intensywnym krwawieniem miesiączkowym, płodnością lub bólami okołomenstruacyjnymi, to „taka jest jej uroda”. Na szczęście dziś świadomość i wykrywalność endometriozy lub adenomiozy wzrasta. A nie jest to problem marginalny, ponieważ te choroby mogą dotykać nawet co piątej kobiety – podsumowuje Maria Sztachelska.

Czytaj więcej