Komórki tłuszczowe, fragment tkanki skóry czy zapłodnienie in vitro – tak niezwykłe obrazy znalazły się na witrażach tworzonych przez prof. Barbarę Gawrońską -Kozak. Pani profesor nie jest artystą plastykiem, ale biologiem, a prace nad witrażami traktuje jako wytchnienie od codziennych obowiązków.
„Zaczęło się od frustracji, jakie przeżywałam momentami, gdy przez 11 lat mieszkałam i pracowałam naukowo w USA. Tam, aby utrzymać się na stanowisku lidera grupy naukowej, trzeba przynieść na realizację projektu pieniądze, trzeba zdobywać granty. Gdy są one odrzucane, a dzieje się to często, następuje wówczas olbrzymia frustracja. Ma się świadomość, że osoby pracujące w zespole zostaną zwolnione i samemu też pozostanie się bez pracy, jeżeli grant nie uzyska finansowania” – podkreśliła prof. Barbara Gawrońska-Kozak.
Naukowiec od wielu lat prowadzi badania nad bezbliznowym gojeniem się ran w Instytucie Rozrodu Zwierząt i Badań Żywności Polskiej Akademii Nauk w Olsztynie.
Gdy przyszła taka chwila zwątpienia – jak mówi prof. Gawrońska-Kozak – zaczęła szukać czegoś, co przyniosłoby jej spokój, zaangażowało i głowę, i ręce. Jak dodała, w dzieciństwie marzyła o robieniu z gliny ceramiki: kubków, garnków czy mis.
„W Stanach Zjednoczonych przy uczelniach powszechne są ośrodki, w których popołudniami odbywają się różnorodne kursy dla ludzi, chcących się rozwijać. Na kurs witrażu trafiłam, gdy okazało się, że na garncarstwie nie ma już miejsc. Na pierwszych zajęciach, gdy wzięłam do ręki diament do krojenia szkła, przykroiłam taflę, to wiedziałam, że +to będzie to+, że to początek przygody ze szkłem”- dodała.
W USA pani profesor ukończyła kurs tak zwanej starej, szlachetnej metody robienia witraży, w której do łączenia szkła używane są profile ołowiane. Po powrocie do Polski postanowiła się doskonalić i ukończyła kurs z użyciem metody Tiffany`ego, polegający na łączeniu szkła taśmą miedzianą po uprzednim jego wycięciu, oszlifowaniu a następnie lutowaniu cyną.
Obecnie pani profesor łączy obie techniki. Jak wspomina, pierwsze witraże były kopiami projektów, które proponowali jej nauczyciele z kursu. Ale wkrótce inspiracją okazały się mikroskopowe preparaty tkankowe, jakich prof. Gawrońska -Kozak codziennie ogląda wiele pod mikroskopem.
„Preparaty są tak niesamowicie piękne, pomyślałam: a co by się stało, gdybym taki obraz przeniosła na szkło, na witraż ?. Wówczas oglądałam ludzką tkankę tłuszczową żółtą i brązową, widoczną z naczyniami krwionośnymi. Przeniosłam ten obraz, może nie dokładnie, ale zachowując wszelkie anatomiczne i morfologiczne szczegóły na witraż i to była moja pierwsza artystyczna praca naukowa” – wspomina.
Następne naukowe obrazy na szkle przedstawiały: komórki nerwowe, tkanki ludzkiej skóry z mieszkiem włosowym, włosem i naczyniami krwionośnymi, komórki macierzyste tkanki tłuszczowej. Ale są także te, które mogą zaskakiwać, jest np. przekrój przez korzeń buraka w kolorze niebiesko-żółtym. Dlaczego nie bordowym? Bo – jak tłumaczy naukowiec – wspomniane kolory pięknie się komponują. Wśród „szklanych rycin” autorstwa prof. Barbary Gawrońskiej-Kozak znajduje się również obraz zapłodnienia in vitro, na którym przedstawiona jest komórka jajowa z jądrem komórkowym, krążące wokół plemniki oraz igła iniekcyjna wprowadzająca jeden z plemników (męskich komórek rozrodczych) do komórki jajowej.
Najnowszą pracą jest witraż z myszą w okularach, dziergającą na drutach nić – łańcuch DNA. To swoisty hołd dla wszystkich zwierząt laboratoryjnych, bez których nie byłoby postępów w nauce. Pani Profesor znajduje także inspiracje w bliskim i nieco dalszym otoczeniu. Na witrażach umieszcza klucze gęsi, skrzydła, jakie miały na sobie modelki, które zobaczyła w jednym z modowych czasopism, czy obrazy Toskanii. Powstają też witraże spersonalizowane, które są prezentami dla najbliższych i znajomych. Są kwintesencją osoby, której są dedykowane.
„Znajomemu naukowcowi zrobiłam witraż przedstawiający rakietę tenisową, natomiast w jej obrazie umieściłam dom, wzgórza i szczurka obwąchującego piłeczkę tenisową, ponieważ znajomy kocha swoją rodzinę, lubi podróże, gra namiętnie w tenisa, a zajmuje się badaniami, w których modelem jest szczur- wyjaśnia profesor.
Samo wykonywanie dzieł jest dość pracochłonne i trwa od 1 do 3 miesięcy. Najpierw na kartce papieru powstaje projekt, potem przybiera on realne kształty, bo jest rozrysowywany w skali 1 do 1. Witraż wymaga namysłu, ponieważ chodzi o to, by konstrukcja się nie rozsypała i miała wyważony środek ciężkości, gdy zawiśnie na oknie- tłumaczy naukowiec.
Potem przychodzi czas na dobór szkła pod względem koloru, faktury, wielkości – mówi prof. Gawrońska-Kozak. Najważniejszym jednak momentem jest zawieszenie witrażu na oknie i zobaczenie efektu końcowego – w jaki sposób światło przenika przez szklany obraz. „Zdarzyło mi się, że zniszczyłam dwie prace, bo nie osiągnęłam, tego, co sobie na początku wyobraziłam”- dodała.
„Nie jestem artystą, ale rzemieślnikiem, szanuję dobrze i solidnie wykonaną pracę” – podkreśliła.